Uwielbiam to zdjęcie :-)

piątek, 21 grudnia 2012

One-shot "W cieniu boga''

Krótko, ale jakoś tak mnie natchnęło.Ostatnio one-shoty nie są moją mocną stroną, ale mam nadzieję, że tyle wystarczy, by wam przekazać, to co miałam na myśli. Miłej lektury.



Nikt nie rodzi się bogiem. To ludzie sprawiają, że niektórzy się nimi po prostu stają...


Pamiętasz nasz pierwszy koncert, Bill? Te emocje, strach. Byliśmy jeszcze dzieciakami. Przed wejściem na scenę cały drżałeś. Nerwowo zdrapywałeś lakier z paznokci. Patrzyłeś na mnie, szukając we mnie wsparcia. Wiedziałeś, że zawsze ci je dam. W takich chwilach pozwalałem ci się chować w moich ramionach. Tuliłem cię mocno.Chciałem byś poczuł się bezpiecznie. Czułem, jak twój oddech się uspokaja, a ty wyciszasz się. Twoje zaciśnięte dłonie na mojej koszulce, rozluźniały się.Wtedy spoglądałeś mi w oczy i szeptałeś - Dziękuję. Kocham cię, Tom.

Uwielbiałem, kiedy to mówiłeś. Rozpierała mnie duma. Byłem twoim starszym bratem. Wiem, że 10 minut to żadna różnica, ale chciałem nim być. Każdy występ był dla nas zabawą. Kochałeś śpiewać, a ja grać. To było całe nasze życie. Mieliśmy siebie i muzykę. Wyznaczyliśmy sobie wspólną ścieżkę, którą mieliśmy iść ramię w ramię. Łączyła nas niezwykła, braterska więź. Biło w nas jedno serce, a ciała wypełniała jedna dusza. Z czasem twoje imię stało się dla mnie synonimem szczęścia.

Ale w pewnej chwili wszystko zaczęło się zmieniać. Z wystraszonego chłopca, zacząłeś się stawać pewnym siebie nastolatkiem, mężczyzną. Już nie potrzebowałeś bym tulił cię przed koncertami i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Na początku byliśmy zgranym zespołem. Rozmawialiśmy, każdy miało prawo głosu. Ale ty coraz częściej krzykiem wyrażałeś swoje zdanie, a ja z chłopakami ulegaliśmy ci. Słowo my zastąpiłeś wyrazem ja. Kiedy udzielaliśmy wywiadów, najczęściej ty udzielałeś odpowiedzi. Często odpowiadałeś za któregoś z nas. Twoje uwagi na nasz temat z czasem ze śmiesznych anegdot, zmieniły się w obrażające opinie. Miałem wrażenie, że zaczynasz się czuć od nas lepszy, ważniejszy. Chciałem wierzyć, że to nie twoja wina, tylko ich- fanów.

W ciągu kilku miesięcy ze śpiewającego chłopca, zamieniłeś się w idola nastolatków, a dla niektórych stałeś się niczym bóg. Miliony dzieciaków zasypiało w swych pokojach patrząc na twój wizerunek, a budząc się szukało twojego spojrzenia. Na ciele tatuowali sobie twoje imię. Ich szafy przepełnione były ubraniami z widniejącą twoją podobizną. Buty, torby nawet szkole zeszyty, świadczyły o twojej wyjątkowości. Czasem fani przemierzali setki kilometrów, by zobaczyć cię na żywo. Godzinami stali pod hotelami, w którym spaliśmy, licząc, że chodź a chwilę się pojawisz. Dziewczyny piszczały na twój widok. Chciałby być twoimi kochankami, matkami twoich dzieci. Faceci spuszczali się na twój widok bez najmniejszego dotyku. Coraz bardziej widziałem, jak ci to imponuje, jak zatracasz się w przekonaniu o słuszności ich zachowań.
Widziałem, jak rozpiera cię duma, kiedy stojąc za kulisami słyszałeś ich okrzyki. Zamykałeś oczy i rozkoszowałeś się tą chwilą. Kazałeś im czasem na siebie czekać. Chciałeś, by krzyczeli twoje imię. Czułeś się wyjątkowy, wielki jak bóg.

Kiedy stajesz przed publicznością, widzę jak wysoko trzymasz głowę. Językiem prowokacyjnie przejeżdżasz po swoich wargach. Twój wzrok sprawia, że wrze krew w ich żyłam. W moich też. Uwodzisz ich ciałem, hipnotyzujesz śpiewem. Czasem mam wrażenie, że gardzisz tym rozhisteryzowanym tłumem. Czujesz swoją wyższość. Masz nad nimi władzę. Kochasz to. Uśmiechasz się do nich, a oni myślą, że to oznaka sympatii. Nie, Bill, ty z nich szydzisz. Każdy z tego tłumu byłby gotowy ci się oddać, ofiarować swoje ciało i serce. Ale dla ciebie są tylko bezpłciową masą, skandującą twoje imię. Mogłeś mieć każdego, Bill.
Ale to ode mnie zażądałeś największego dowodu swojej boskości i wyższości. Bezgranicznego oddania ci w ofierze mojego ciała. Czy to cecha bogów, że pragną tego, co wydaja im się nieosiągalne?

Dla ciebie takie słowo nie istniało. Pamiętam, jak rozpocząłeś tą dziwną grę. Znów chciałeś chować się w mych ramionach. Szukałeś w nich bezpiecznego schronienia. Podobało mi się to. Czułem twoją miłość, traktowałeś mnie jak dawniej. Ale pewne rzeczy się zmieniły. Twoje dłonie nie zaciskały się na mojej koszulce, tylko powoli spływając po plecach, spoczywały na moich biodrach, pośladkach. Twój oddech nie uspokajał się. Czułem jak przyspiesza i dorównuje tempem bicia twoje serca. Twa skóra stawała się gorąca. Twój wzrok nie był łagodny i spokojny. Brązowe oczy przybierały czekoladową barwę. Próbowałem to wszystko sobie jakoś wyjaśnić. Ale czym można wytłumaczyć pożądanie malujące się w oczach bliźniaka? Uległem, kiedy wyszeptałeś pewnego wieczoru trzy proste słowa - Pragnę cię, Tom.
Byłem zbyt słaby, by ci odmówić. Zwykły śmiertelnik kontra bóstwo. Wynik był z góry przesądzony.

Moje ciało jest ofiara, którą ci składam na ołtarzu twej świątyni. Białe łoże znaczę swą krwią i łzami. Tak, czasem zapominasz się i pokazujesz mi swoją wyższość. Zaciskam oczy, zagryzam poduszkę. Tłumię w niej swój krzyk. Nie mam siły sprzeciwić się twojej boskiej dominacji.Czasem czuję się jakbyś wyrywał mi serce, które po chwili pulsuje w twojej dłoni, bije dla ciebie. Kiedy wychodzisz, umieram. Pogrążam się w bólu i rozpaczy. Ale czasem okazujesz mi swoja łaskę i wtedy czuję, jak rozpływam się od twojego dotyku. Błagam cię wtedy byś mnie wziął. Czuję się dumny, że mnie wybrałeś. Tylko ja mogę być tak blisko ciebie.
I zawsze czekam na ten jeden moment, krotką chwilę. Kiedy opadasz zmęczony obok mnie, przez chwilę patrzysz w moje oczy. Uśmiechasz się delikatnie i gładzisz mój policzek. Cicho szepczesz - Dziękuję. Kocham cię, Tom.
I wtedy znów jesteś moim Billem, moi bratem, przyjacielem, kochankiem. Twoja boskość na chwilę znika. Na tą krotką chwilę zawsze będę czekał, każdego dnia.

7 komentarzy:

  1. Cudowne. Tyle emocji zawartych w tak krótkim tekście. Piszesz wspaniałe opowiadania, zarówno te krótkie jak i te dłuższe.
    Życzę ci wesołych, ciepłych, rodzinnych Świąt.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kitty, to jest piękne.. I ty za każdym razem, kiedy rozmawiamy, śmiesz mi wmówić, że nie potrafisz pisać?
    Tak.. Tyle zawartych emocji, fajnie opisana ta wyższość Billa, przez którą można się w nim zakochać jak i znienawidzić. Boże, cudo.
    Uwielbiam cię za to.
    Więcej takich tekstów. No, i z niecierpliwością będę czekać na twój kolejny rozdział. Mam nadzieję, że niebawem coś się pojawi. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram przedmówcę :) W każdym Twoim rozdziale jest tyle emocji, uczuć, że człowiek się rozpływa <3
    Świetny One-shot <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezwykle emocjonalny tekst. Świetnie napisany od początku do końca. Niczego więcej bym nie dodała. Czytając, czułam to wszystko, wszystkie uczucia, jakie chciałaś przekazać. Świetne!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To, że uwielbiam emocje, które wtapiasz w tekst to wiesz. Powiem ci z pozoru tekst wydaje się banalny, po prostu powstało tysiące o nich i ja przeczytałam przynajmniej ich połowę, ale chcę ci napisać, że wcale taki nie jest. Kiedy człowiek zaczyna się w niego wgłębiać - zatracać to odnajduje się drugie dno. Poruszasz jak dla mnie jeden z ważniejszych problemów, który istnieje na świecie: to znaczy ile jesteśmy w stanie oddać siebie, by przez moment poczuć bliskość, miłość. Życie nie jest czarno białe. Ktoś mógłby napisać - kazirodztwo - okropność, ale ja w tym widzę coś więcej, tam są uczucia Toma, nad którymi nie panuje. Łatwo pomylić miłość z potrzebą bliskości, ponadto definicja miłości - nie istnieje, dla każdego jest czymś innym. Tom nie umie odmówić bratu, ponieważ wie, że tylko dzięki temu będzie miał jakieś okruchy uczuć darowane od Billa, Bill z kolei jest tak zagubiony, uważa, iż tylko biorąc od świata, żądając i otrzymując wszystko co chce - będzie potrzeby. Oboje są tak zagubieni, ale co się im dziwić. Wepchnięci w wielki świat - świat dorosłych, interesów, obowiązków; w czasie, gdy dla innych tragedią był złamany paznokieć, czy to, że przyjaciółka nie może wyjść z nią do sklepu etc... wiesz o czym piszę. Nie miel czasu dojrzeć, zrozumieć powoli czym jest pragnienie, nie mogą też nikomu ufać poza sobą, a samotność dla człowieka (w mojej opinii to największe tragedia, zaraz po śmierci bliskiej osoby). Więc znaleźli swój mały azyl, Tom czuł się potrzeby bratu, z kolei Bill udowadniał sobie, że może, bo przecież skoro można, wszystko; to naturalne, że chce się więcej - taka ludzka ułomność - znana nie od dziś. I tu się zamyka koło, bo Tom powinien powiedzieć stop, dla dobra siebie i Billa, ale nie potrafi, a Bill potrzebuje kogoś, kto go zatrzyma, ale na razie nawet jego brat, najbliższa mu kiedyś osoba, nie potrafi wyciągnąć go z bagna w jakie wpakował się wraz ze sławą, którą zapewniło mu TH. Piękny tekst
    Veddel
    Ps. Są święta - dużo pasji życzę, siły do realizacji palnów, umiejętności by powiedzieć stop kiedy trzeba, szczęścia - radości z tych małych rzeczy i tych dużych - no i dużo miłości w około bo bez niej ten świat nie wiele jest wart.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie często tak postępuję. ale

    JA PIER**DOLE ! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    to było naprawdę genialne! wszystko tak idealnie opisane. Piekne przejścia jakby w kolejne wątki opisujace całą sytuację. Podoba mi się piekna wizja dominujacego Billa. Szyderczego i wyniosłego. Przypominam sobie wszystkie jego miny i dokładnie zaczynam odczuwać wszystko to, co opisałaś. Aż mam gęsią skórę czytając znowu każdą następną linijkę.
    Kitty ! Przeszłaś samą siebie!
    Stajesz się moim bóstwem hahaha ale w tym pozytywnym znaczeniu!
    To jest naprawdę cudowne i nadal ciężko znaleźć mi odpowiednie słowa by opisac to wszystko co czuję w środku.
    Doprawdy genialny tekst!

    Wybacz, że tak późno. Świąteczny czas, więc od razu więcej wolnego do nadrobienia :)
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
  7. O Bosh, dlaczego dopiero teraz to przeczytalam...
    Genialne, twoje one-shoty sa cudowne, prawdziwe *.*

    OdpowiedzUsuń